środa, 30 marca 2016

Prezent...

Klasa druga szkoły podstawowej...
Iza mówi do mnie podekscytowana:
-Wie pani, moja mama ma dziś urodziny!
- O, to pięknie! W czasie wolnym (dzieciaki w czasie moich całodziennych zajęć zawsze mają ok. 15-20 min. czasu na pracę twórczą/ indywidualną- nazywana ładnie "czasem wolnym" :] ) możesz przygotować laurkę dla mamy. Dam Ci naklejki, kolorowy papier jeśli chcesz.
- Eee, nie... z laurki się nie ucieszy. Zawsze wyrzuca. Dam jej 10zł. Myśli pani, że to wystarczy? - po chwili namysłu sama sobie odpowiada- Nie, to za mało. Dam jej dwadzieścia...

Po tej rozmowie straciłam wiarę w ludzi... Na szczęście tylko w tych dorosłych, nie wszystkich, na chwilę, ale jednak...

Jak się pracuje...

Obecnie uczę drugą klasę. W związku z "polityką" mojej szkoły jest to już trzeci rok naszej znajomości, gdyż "idziemy" systemem 0-III. Ma to swoje plusy i minusy. Plusy są takie, że dzieci przychodząc z przedszkola (95%)lub z domu (5%) trafiając do szkolnej "zerówki" oswajają się powoli i spokojnie z systemem pracy i bytowania w szkole mając jedną "panią" przez kilka lat- nie ma "szoku" corocznej zmiany, choć nie kryjmy się- dzieci przechodzą to znacznie szybciej i spokojniej niż większość rodziców :] Słyszą dzwonki, gwar na przerwach i sami chcą w tym jak najszybciej uczestniczyć (co ciekawe "miłość dzieci do wychodzenia z klasy na przerwę mija mniej więcej po trzech dniach uczestniczenia w nich, więc około 4 września w I-szej klasie słyszysz chóralne "Mooożemy zostaaać?"
Minusy są takie, że "zerówka" to "orka na ugorze" dla nauczyciela szkolnego. Podziwiam Panie pracujące w przedszkolach. Serio. Miałam okazję tam pracować i mimo pozornych podobieństw różnica jest kolosalna... Kolejnym minusem jest zmiana systemu pracy i "traktowania" po przejściu z etapu "0" do I. No bo pierwsza klasa to już nie zabawa w przedszkole i pani nagle wymyśla jakieś dziwne inne zasady typu ławki, przerwy-lekcje, zadania domowe itp. Nagle zamiast pierdyliona klocków i puzzli pojawia się zylion książeczek, dodatkowych kart pracy z rebusami, zadaniami, zagadkami i samoprzylepnych karteczek.
To ciężka sprawa przejść z zerówki do pierwszej klasy... Oj, tak.
Zwłaszcza dla nauczyciela- w końcu niełatwo odrodzić się z popiołów...

środa, 23 marca 2016

Punkt widzenia

Pracę w szkole zaczęłam dość wcześnie, bo zaraz po licencjacie. Zaczęłam pracować w zawodzie w wieku 21 lat.
W drugim roku pracy miałam pewną klasę trzecią, czyli grupkę dość bystrych i ciekawych świata dziesięciolatków. Odbyłam wtedy taką rozmowę:
Darek: Proszę Pani, a dlaczego nie ma pani obrączki?
Ja: Bo nie mam męża.
D: A dlaczego?
Ja: Bo jestem jeszcze za młoda.
mierzenie mnie przez Darka od stóp do głów- dosłownie, chwila namysłu...
D: Pfff... Wcale nie jest pani za młoda!

piątek, 18 marca 2016

bułeczka

Sytuacja taka: czas wolny czyli śniadanie, zabawa, rozmowa itp...
Asia-Pani Izooo! Bo ja bym tak bardzo chciała teraz zjeść moją bułeczkę z dżemem...
Ja- to zjedz kochana, przecież właśnie teraz jest na to czas.
Asia- Ale nie mogę... (usta w podkówkę).
Ja- Ale dlaczego?
Asia- Bo już ją zjadłam....

Jak "kobieta pracująca"- żadnej pracy się nie boję ;]

Kiedy zaczynałam pracę i ktoś mnie pytał "kim jestem" (w sensie zawodu, nie jestestwa i filozofii) odpowiadałam
- nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej (czyli jesteś przedszkolanką?)
- nauczycielem klas I-III (no, ale czego konkretnie uczysz?)
-nauczycielem (patrz jak wyżej...)
A potem pojawiało się wyjaśnianie, że nie jestem przedszkolanką, nie uczę konkretnego przedmiotu, uczę wszystkiego. WSZYSTKIEGO! Nie tylko literek i cyferek, nie tylko o zwierzątkach i roślinkach. Uczę wszystkiego!
Uczę miłości i szacunku do książek i literatury.
Uczę jak włożyć rzeczy do plecaka, by się zmieściły.
Uczę myślenia i rozsądnego spojrzenia na świat.
Pokazuję jak obrać banana.
Pokazuję jak i po co starać się być dobrym człowiekiem.
Tłumaczę dlaczego nie należy wkładać ołówka w ucho albo do nosa.
Mówię dlaczego warto malować, rysować i oglądać dzieła sztuki.
Uczę jak gwizdać na palcach.
Uczę jak wyrażać własne zdanie i szanować przy tym zdanie innych.
Uczę jak pisać wiecznym piórem, ale też jak obsługiwać "google".
Tłumaczę, że nie wolno bić kolegi, bo ma smaczniejsze śniadanie.
I wiele, wiele innych...

I tak po wielu latach doszłam do wniosku, że już wiem co odpowiadać. JESTEM PANIĄ OD WSZYSTKIEGO. Jak Kwiatkowska w "Czterdziestolatku" :]






czwartek, 17 marca 2016

Dzieeeń dooo-bryyyy!

Jestem belfrem.
Kimkolwiek innym chciałabym i starałabym się być i tak wychodzi ze mnie "belfrostwo".
Człowiek stara się zapomnieć, nie myśleć, nie rozmawiać, ale jeśli jesteś belfrem to nawet z przyjaciółmi przy piwie i kiełbasce z grilla twa złowieszcza natura w końcu wylezie na wierzch...
Zawsze ktoś mimochodem, niechcący, zupełnie niezobowiązująco rzuci niewinne: "a co w pracy?" "a ty masz wakacje?" " polecisz jakąś szkołę?" i wiele innych podobnych. A wtedy mózg belfra przełącza się na jeden temat- bez jego chęci, zgody i udziału. To silniejsze od nas- belfrów. Słysząc słowo "SZKOŁA" stajemy się czujni jak surykatki. Jesteśmy uwarunkowani. Pewne pytania, a czasem nawet tylko pojedyncze słowa włączają w nas "tryb pracy". I nie ma już znajomych, kumpli- wokół nas wszyscy stają się nagle uczniami, którym należy obwieścić kolejną "prawdę". Zapominamy o uroczystości, okazji, lampce wina stojącej przed nami. Znajdujemy się po raz kolejny w klasie, z umysłami, którym należy przekazać wiedzę.
To trudne... Serio, my belfrowie nie robimy tego specjalnie. Wcale nie chcemy Wam- znajomym, rodzinie, kolegom ciągle czegoś tłumaczyć, wyjaśniać, udowadniać i przedstawiać.

Stare chińskie przekleństwo mówi podobno "Obyś cudze dzieci uczył".

Jestem belfrem.
To nie tylko zawód.
To wyzwanie, błogosławieństwo, przekleństwo....
Bycie belfrem, to stan duszy.